Dzisiaj od rana chodzi mi po głowie jod. Jest to taki pierwiastek śladowy o który ciężko w naszej diecie. Większość ludzi kojarzy go z tarczycą i rzeczywiście jest tak że jest on jej niezbędny ale… właśnie mało kto wie że jod potrzebny jest też każdej naszej komórce. Co więcej zapotrzebowanie naszego organizmu jest przez „autorytety medyczne” ustalone na 200 mikrogramów a doświadczenia lekarzy sprzed 100 lat sugerują że raczej powinno być to parę miligramów. Ci lekarze 100 lat temu potrafili wyleczyć choroby tarczycy przez podawanie dużych kilkudziesięcio miligramowych dawek jodu. Co więcej leczyli tak nie tylko niedoczynność tarczycy, której podejrzewaną przyczyną jest niedobór jodu, ale również nadczynność gdzie „autorytety” sugerują nadmiar jodu jako przyczynę. Ciekawe jest to że medycyna akademicka leczy nadczynność jak i niedoczynność tym samym preparatem, sztucznie wytworzonym hormonem. a nie może przyjąć do wiadomości że niedobór jodu jest przyczyną zarówno nadczynności jak i niedoczynności tarczycy. W wielu artykułach popularnonaukowych możemy przeczytać że jak mamy choroby tarczycy to powinniśmy unikać jodu. Absurdalne… Znam osobiście osoby które zostały wyleczone z choroby tarczycy właśnie jodem z alg. Więc jedzmy wodorosty solmy solą himalajską bo te produkty zawierają dużo jodu. I na wakacje jedźmy nad może aby uzupełnić zapasy jodu w organizmie. Nie bójcie się przedawkowania co prawda prasa popularno-medyczna straszy ale objawy zatrucia występują przy spożyciu 3-4g jodu. Więc żeby to osiągnąć to trzeba by zjeść czysty odczynnik z labolatorium bo w żadnym suplemencje czy jedzeniu nie jesteśmy w stanie osiągnąć takiej dawki. A i jeszcze jedno preparaty „leczące” niby choroby tarczycy są związkami organicznymi jodu a takie związki są toksyczne już w bardzo niskich dawkach.
Świadomego smacznego